piątek, 18 października 2013

Twardy - bo tego oczekujesz
Przyjazny - bo tego potrzebujesz
W kieszeni – bo się mieści



Tg-2 to kontynuacja a zarazem najmocniejszy zawodnik znanej i chwalonej twardej serii aparatów marki Olympus.
Tak się te aparaty nazywają i tego się od nich oczekuje. Mają być mocne, szczelne i dzielne. Zabierając go tam gdzie nas fantazja poniesie, aparat ten ma zapisać nasze przeżycia a po tym wszystkim nadal działać i być gotowym na następną wyprawę. Samo uwiecznianie dzikich momentów to nie jedyne życzenie, zdjęcia te powinny być możliwie najlepszej jakości, ładnie się prezentować i najlepiej jeszcze żeby osiąganie porządnych efektów nie wymagało wielkiej gimnastyki. W końcu jesteśmy na wakacjach, nie będziemy tracić bezcennych chwil wypoczynku na myślenie jak zrobić to zdjęcie aby wyszło tak że oglądając je po powrocie wyglądać będzie równie zachwycająco jak to co mamy w tej chwili przed sobą !

Co więcej kupując taki sprzęt oczekujemy że pozwoli nam na robienie przyzwoitych zdjęć nie tylko w trakcie ekstremalnych chwil. Nie samą adrenaliną człowiek żyje, więc przydało by się móc robić porządne ujęcia także podczas spokojnego zwiedzania, a nie będziemy po to przecież kupować oddzielnego aparatu !

Jeśli coś jest do wszystkiego – jest do niczego. Nie ma uniwersalnych samochodów, garnków ani nawet krawatów. Próba wynalezienia czegoś takiego to pomyłka. Pytanie więc jak bliski tej wszechstronności aparat da się zrobić ? Długo mnie to interesowało, na szczęście dzięki Olympus Polska dostałem okazję sam to sprawdzić i postaram podzielić się z wami moimi spostrzeżeniami.









Nie będę tu poruszał spraw z zakresu parametrów, powiększał zdjęć czy mierzył szumu w cieniach. Nie badałem ostrości na brzegach kadru w stosunku do centrum, ani nie porównywałem rozpiętości tonalnej na poszczególnych czułościach ISO. Tak się składa że Optyczne.pl dopiero co opublikowali dokładny test tego modelu gdzie wszystkie te czynniki opisali z typową dla nich skrupulatnością. Zainteresowanych tam odsyłam.
Ja zwyczajnie zabrałem ten aparat na wymagający wyjazd aby sprawdzić jakie zdjęcia przywiozę. Czyli przekonamy się jak ten aparat robi to po co go kupiliśmy i czyje oczekiwania spełni, a kto się zawiedzie.

Działo się to przy okazji odwiedzin skrawka południowej Hiszpanii. Plan zakładał zwiedzanie Granady i Jaen, łażenie po górach, byczenie się na plaży, wspinaczkę i nurkowanie. Nie miałem możliwości i chęci taszczenia dużej ilości sprzętu lecz zależało mi na jak najlepszych zdjęciach z całego wyjazdu, bo możliwości są tam olbrzymie. Da radę ?

To pierwszy mój kontakt z takim aparatem, przyzwyczaiłem się do robienia zdjęć lustrzankami bądź zaawansowanymi kompaktami. Prostej „małpki” nigdy nie miałem. Czy to problem ?

Tyko trochę i to na samym początku.
Ważny dla mnie, może i paru innych też aczkolwiek dla porażającej większości zupełnie bez znaczenia jest fakt że TG-2 NIE potrafi zapisywać zdjęć w surowym formacie RAW a na dodatek nie uszczęśliwi nas trybem manualnym a co najwyżej upośledzoną opcją preselekcji przysłony ( A ). Co dziwne bo model pozycjonowany jest wysoko, a umieszczenie takich funkcji nie wymaga żadnej gimnastyki ze strony producenta.

Kiedyś zniechęciło mnie to do jego zakupu i wybrałem XZ-1.







Zdziwienie trwa dalej, bo niejeden kupi ten aparat do zdjęć podwodnych gdzie problem kolorystyki jest wyjątkowo głęboki ! Aż się prosi o zapisywanie takich ujęć w RAW aby potem w domu spokojnie i na sucho sobie je odpicować.
Długie kombinowanie i bezsilne machanie rękami to efekty braku trybu M. Gdy próbujemy zastąpić go zwykle bardzo użytecznym trybem A zagadek pojawia się jeszcze więcej. To że mogę wybrać jedynie skrajne i środkową wartości przysłony to nic nie szkodzi, ale czemu nie mogę uruchomić w nim zdjęć seryjnych które to są co prawda w trybie P ale tam nie przymknę przysłony gdy potrzebny mi dłuższy czas naświetlania...

Ale starczy tego, jedziemy na wakacje. Lustrzankę zostawiam w domu to i taki sposób myślenia też.

Do tego trzeba podejść inaczej, wakacyjnie – z relaksem. Trybów automatycznych jest tu na pęczki i jeszcze parę leży luzem. Ludzie którzy to powymyślali to przecież nie idioci i coś na ten temat wiedzą. Cóż, może ich praca zaoszczędzi nam godzin życia które spędzilibyśmy potem na obróbce ?
Znam takich co po dwutygodniowym urlopie, potrzebują dodatkowych 7 dni wolnych na przebrnięcie przez gigabajty przywiezionych zdjęć...
Na dodatek to tak ma działać i „zwykły” użytkownik tego chce ! Kupił aparat za nie małą kasę więc oczekuje że z karty zgrywać będzie gotowe zdjęcia. Dusi przycisk, zdjęcie się robi a my spacerkiem idziemy dalej. I nie inaczej, bardziej absorbować nie powinno. Sprawdziłem to prędko, bo już po pierwszym dniu zmagań i prób zawarcia sojuszu w którym to chciałem sam decydować o jakichś parametrach poddałem się. Zdałem się na ustawienie i-AUTO o którego inteligencji i błyskotliwości piała instrukcja. Tu nawet sceny nie muszę wybierać, aparat zaprogramowanym sprytem sam rozstrzygnie czemu robię zdjęcie i sam zgadnie czy to portret czy zachód słońca. A niech tak będzie. On myśli, ja mam wakacje.








Wstyd się przyznać, ale spodobało mi się. To faktycznie funkcjonuje niemal jak napisali. Ekspozycja prawie zawsze dobrana była prawidłowo, autofokus zwykle decydował słusznie - często pomagając sobie detekcją twarzy, uśmiechów czy kto go tam wie czego jeszcze. Kolory chodź może nieco zbyt nasycone to jednak realistyczne, a dzięki duetowi auto-iso i sprawnej stabilizacji zdecydowana większość zdjęć była ostra.

Chwilę o jakości zdjęć. Jest wystarczająca do sporych wydruków, daje więcej niż trzeba do portali społecznościowych. Nie, nie jest zachwycająca bo odszumianie&wyostrzanie ( nie da się ich regulować ) eliminują drobne szczegóły ale tych szukalibyśmy tylko w dużych powiększeniach. Nie powiększajmy więc i wszystko będzie dobrze.
Dynamika na której brak cierpią aparat z małymi matrycami też stoi na satysfakcjonującym poziomie. Aparat dobrze naświetla starając się nie przepalić za wiele, a sprytne oprogramowanie rozjaśnia cienie. Po podbiciu kontrastu i nasycenia ( które ten aparat zawsze sam robi ) otrzymujemy zadziwiająco dobry efekt końcowy. Pomijamy kwestie spadku szczegółowości w tychże rozjaśnionych partiach bo jesteśmy na wakacjach. Publikowane tu zdjęcia przez Lightrooma przepuściłem, ale była to kosmetyka zajmując wiele mniej czasu niż praca z surowym plikiem od zera. Więc tak, to działa.








Niewątpliwie to możliwość robienia zdjęć podwodnych jest jedną z bardziej pociągających możliwości tego aparatu i to ona zwróciła moją uwagę na ten model. Od zawsze pasjonowałem się zanurzaniem głowy pod wodę, a po tym gdy dane było mi w Hiszpanii nieco pomieszkać i całkiem często nurkować nie przestałem marzyć aby i tam sięgnąć moją pasją do fotografii.
Tego typu aparat to najprostsza ku temu droga, a jego zdolności znoszenia trudów ciśnienia nie takie małe. Możliwość zanurzenia się z aparatem na 15m to więcej jak wystarczająco dla wakacjowiczów, a nawet starczy dla niezaawansowanych „nurków” z podstawową licencją.
Aparat na mokro używa się bardzo przyjemnie. Dostępne są 3 tryby które pokrywają w zasadzie wszystko co w takiej sytuacji potrzebujemy. Dwa dla szerokiego kąta ( z lampą i bez ) oraz mój ulubiony – tryb makro. Dzięki błyskowi wbudowanej lampki kolory zyskują dużo życia, chodź unoszące się w niej drobinki potrafią zapaskudzić całe zdjęcie. Dlatego przy ujęciach szerokokątnych należy używać go z uwagą, w macro za to jest nieoceniony skracając czasy i zamrażając na zdjęciu to co się prędko rusza oraz wydobywając ciepłe kolory z niebieskiej toni podwodnego świata.
Automatyka się sprawdza i daje dobre efekty. Pomaga zrobić udane zdjęcia i robi to bardzo skutecznie. Ale nie pozwala wyjść nic ponadto. Autofokus działa zadziwiająco szybko i skutecznie, ale nie istnieje możliwość zablokowania pomiaru ostrości na konkretnym punkcie. To aparat zawsze wybiera na co ostrzyć – to nie może być skuteczne na dłuższą metę ! Jak sprytny by nie był, to nie zawsze odgadnie na czym mi zależy ustawiając ostrość na oczywisty dla niego kontrastowy drugi plan bądź inny dowolny punkt kadru który nijak mnie interesował- a przemówić mu do rozsądku się nie da ! I tak wiele zdjęć spłynęło do kosza.









Tekstu wiele więc i jego istota mocno rozcieńczona. Warto więc, czy nie warto ?
Zdecydowanie tak, bo wszechstronnością jaką daje nam ten kompakt niweluje nam kompromisy jakie musiano poczynić przy jego konstrukcji. Przykro mi się robiło na widok ludzi taszczących na szyi ultra-zoomy czy lustrzanki dla uwieczniania urlopowych chwil. Mój aparat mieścił się w kieszeni, mogłem bez zastanowienia zabrać go gdziekolwiek bym nie polazł, a możliwości i oferowana jakość zdjęć wystarczająco dobra by nie tęsknić do czegoś innego. Przesympatyczny zakres ogniskowych zaczynający się od 24mm, pojemna bateria czy pancerność czynią ten aparat wyjątkowo dobrym na takie okazje.






Ma wady, bo te są wszędzie. Ten ma ich całkiem sporo, bo musi – uniwersalność kosztuje. Niemniej jednak części z nich dało by się łatwo uniknąć. Mówię tu o wszystkim tym czego zabraknie zaawansowanym użytkownikom bo ten aparat aż się o to prosi. I to głównie sprawy z zakresu oprogramowania.
Kto wie jakie plany ma Olympus i może takiego aparatu się doczekamy. Mają już wszystko co potrzebne aby taki sprzęt powstał; doświadczenie, sprawdzoną konstrukcję, obiektyw, dobre oprogramowanie, a nawet matrycę z porządnego źródła. Żaden z konkurencyjnych aparatów nie oferuje więcej co może być powodem dla którego nie ma tu więcej niż teoretycznie potrzeba. Chodź w obliczu ostatnich premier Nikona i jago nurkujących bezlusterkowców należy się spodziewać odzewu od innych producentów.







Na koniec pragnąłbym serdecznie podziękować firmie Olympus Polska za udostępnienie aparatu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Don't miss it!